poniedziałek, 17 października 2016

Berlin Calling

https://www.instagram.com/kstrojek/https://www.facebook.com/theleatherjacket/

BERLIN PHOTO DIARY
 


     Pierwszy raz film "Berlin Calling" obejrzałam kiedy byłam bodajże w drugiej klasie liceum (czyli ładnych kilka lat temu..). W ramach jednej ze szkolnych wycieczek poszliśmy do kina Muranów na film z cyklu "Nowe Horyzonty Edukacji Filmowej" i szczerze mówiąc biorąc pod uwagę fabułę lub chociażby muzykę (to zdecydowanie nie były moje klimaty) nie sądziłam, że ten film tak solidnie utkwi mi w pamięci. Jadąc pociągiem do Berlina włączam piosenkę przewodnią z filmu "Sky and sand", patrzę przez okno a krajobraz przemyka i ustępuje miejsce co rusz nowemu, a ja patrząc na zegarek odliczam czas do przyjazdu na dworzec Hauptbahnhof. Po niecałych 6 godzinach podróży byliśmy już na miejscu. Muszę przyznać, że przez cały weekend pogoda była ładna - trochę jakby była po naszej stronie - zdecydowanie sprzyjała zwiedzaniu i długim spacerom, pomimo zapowiadanych całodniowych deszczy na szczęście nic takiego nie miało miejsca.. no ewentualnie jakaś mała mżaweczka może gdzieś tam dała o sobie znać.. Tak na wstępie od razu pierwsza uwaga: jeżeli masz zamiar korzystać z dobrodziejstw komunikacji miejskiej w tym przeróżnych linii metra to z całego serca proponuję kupić bilet całodniowy, a nie bilety jednoprzejazdowe.. bądź czteroprzejazdowe.. to po prostu nie ma sensu, nie opłaca się. Ogólnie rzecz ujmując mieszkaliśmy w hostelu w dzielnicy Kreuzberg, tuż obok stacji metra i budki z kebabami pod którą non stop były kolejki, nie ważne jaka była pora dnia - nawet muszę przyznać, że chciałam spróbować, ale jakoś stanie w gigantycznym sznureczku skutecznie mnie zniechęciło. Jakbyśmy mieli troszkę więcej czasu.. to nawet skusiłabym się na CURRYWURST (pieczona/grillowana kiełbasa posypana przyprawą curry polana sosem pomidorowym, łołołołoło!), teraz jak tak sobie o tym pomyślę, to naprawdę zaczynam żałować, że jej nie zjadłam. Ehh.. No cóż, w takim razie trzeba jeszcze raz pojechać do Berlina - tym razem szlakiem tradycyjnych niemieckich potraw! Może tak naprawdę powinnam się przekwalifikować i zacząć pracować jako degustator? Nie wiem dlaczego przemyślenia dotyczące jedzenia zawsze wprawiają mnie w dobry nastrój. Podczas krótkiego pobytu w Berlinie byliśmy w przeróżnych księgarniach, sklepach, vintage shopach, kawiarniach iii nadal uważam, że to było zdecydowanie za mało. Niestety dopiero po przyjeździe do Warszawy zauważyłam, że jedna z ulotek, którą zgarnęłam z lady recepcji hostelu zawierała mapę i spis najpopularniejszych vintage shopów.. Ehhh.. Ostatniego wieczora zupełnie przez przypadek trafiliśmy na festiwal świateł z oprawą muzyczną wyświetlany na Bramie Brandenburskiej, pokaz robił wrażenie, ale osobiście bardziej pasowałby mi do tego utwór "Bitter Sweet Symphony" - The Verve, a nie jakieś monotonne, elektroniczne COŚ. Druga uwaga dotycząca wyjazdu - Klaudia dobra rada mówi: ostatniego dnia tuż przed powrotem do domu, siedząc w kawiarni, kontemplując i rozmyślając nad udanym wyjazdem nie myśl sobie "oj tam, mam jeszcze dużo czasu do pociągu, posiedźmy jeszcze chwilę..", bo może się okazać, że środek komunikacji miejskiej, który ma dowieźć Cię na dworzec akurat dziwnym trafem nie funkcjonuje, bo jest w przebudowie! :D W takiej sytuacji warto mieć oczy i uszy szeroko otwarte na przejeżdżające obok Ciebie taksówki - to może być Twoja jedyna szansa na przemieszczenie się na dworzec! Kiedy wsiądziesz do taksówki możesz odetchnąć.. sprawdź przy okazji, czy masz ze sobą jeszcze jakąś gotówkę, upewnij się, że nie wydałeś wszystkiego w trakcie całego wyjazdu. Tak czy inaczej w Berlinie spędziliśmy intensywne 3 dni, a właściwie to 2,5 dnia i jedyne czego żałuję to to, że nie zostaliśmy na dłużej. Z minimalnym tygodniowym opóźnieniem miks zdjęć z całego wyjazdu:
 


Restauracja "CHAN" dla miłośników tajskiego jedzenia. Pat Thai z tofu i kurczakiem - pyyycha!


 
 

 
Przed Muzeum Żydowskim
 



 
 












Stara Galeria Narodowa w Berlinie.






 
Galeria Sztuki Helmuta Newtona - świetne zdjęcia, niesamowity klimat, niestety nie można robić zdjęć.. a ja jestem grzeczna i stosuję się do zakazów, niestety.
 

Helmut Newton
 

Willem Dafoe w obiektywie June Newton (Alice Springs)
 
 
C/O Berlin - Muzeum Sztuki, niedaleko Dworca Zoo


 
UMAMI! Mistrzostwo świata począwszy od jedzenia, a na wystroju w łazience kończąc! Szczerze mówiąc nigdy nie sądziłam, że stanę się takim smakoszem kuchni z całego świata. Zazwyczaj wybierałam sprawdzone smaki i dania typu włoska pizza, schabowy z frytkami, czy chińszczyzna z budki na Gocławiu - a tu psikus! Tym razem wjechał na stół tudududum.. BURGER! I to nie byle jaki burger! Bo z pokrojonym w paski mango w środku :O A do tego smażone bataty zamiast frytek.. Zdecydowanie polecam odwiedzić to miejsce :)
 

 




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz