sobota, 24 września 2016

mamy W-E-E-K-E-N-D!

https://www.instagram.com/kstrojek/https://www.facebook.com/theleatherjacket/


     Ostatnio był Lublin i okolice, wcześniej góry, w majówkę morze, to teraz zgodnie stwierdziliśmy, że to jest właśnie TEN weekend kiedy to nadszedł czas na MAZURY! Akurat idealnie się złożyło, że na północy i północnym - wschodzie Polski pogoda miała być najbardziej sprzyjająca podróżom (brak deszczu!). W poprzedni weekend wybraliśmy się w kolejną, jakże spontaniczną wycieczkę do Giżycka - w czwartek zarezerwowałam nocleg, a w piątek po pracy (bardzo późnym wieczorem) byliśmy już na miejscu. Pokój który wynajęliśmy był po prostu świetny! Białe ściany, płyty OSB na podłodze i tworzące ławę przy oknie, materac ułożony na paletach w ramach łóżka, minimalistyczny wystrój wnętrza - może nie brzmi to najlepiej, ale to połączenie zdecydowanie miało swój klimat :) Jak to zwykle bywa z weekendowymi ucieczkami z Warszawy, dni mijają niesamowicie szybko, a to wszystko za sprawą aktywnie spędzonego czasu stosując się do zasady "bierz garściami jak najwięcej, bo nie wiadomo kiedy nadarzy się kolejna taka okazja". W końcu nie przyjechaliśmy tu odpoczywać co nie? Zawsze zastanawiałam się jak to jest, że po takich weekendach czuję się bardziej zmęczona niż w piątek po całym tygodniu spędzonym w pracy, hmm.. Tym razem nie mogliśmy sobie odpuścić kajaków, po prostu uparliśmy się i już! Po wizycie w kilku wypożyczalniach sprzętu wodnego i obdzwonieniu 3 w okolicach Giżycka powoli zaczęliśmy tracić nadzieję i cierpliwość, ponieważ w każdym z tych miejsc dostawaliśmy odpowiedź, że jest już po sezonie i wszystko jest pozamykane.. Ale nie daliśmy za wygraną! W końcu udało nam się dodzwonić do Centralnego Ośrodka Sportu, gdzie Pani powiedziała nam, że jeżeli bardzo bardzo bardzo chcemy wypożyczyć kajak to nie ma problemu i jeden z pracowników nam go przygotuje. Pływaliśmy przez niecałe 3 godziny i zrobiliśmy włącznie jakieś 13 km (jeżeli zegarek Pawła mówił prawdę!). Trasa, którą spontanicznie obraliśmy i co rusz ją zmienialiśmy w zależności od tego z której strony powiał nam wiatr w oczy obejmowała jeziora Kisajno i Niegocin oraz łączące je kanały: Giżycki, Niegociński i Piękna Góra. Finał wyprawy kajakowej był taki, że po wyjściu na brzeg nie czułam rączek, ale z czystym sumieniem muszę przyznać, że było warto iii.. ja chcę jeszcze raz! Wieczorem zwiedziliśmy Twierdzę Boyen, gdzie przy okazji napatoczyliśmy się na "Mazurski zlot samochodów zabytkowych", później weszliśmy na taras widokowy Wieży Ciśnień (widok był.. hmm.. no cóż: "odhaczone" ...), obok której był Lidl.. powiem tylko: pistacjowe lody w rożku.. W drodze powrotnej nadkładając trochę drogi zahaczyliśmy o Wilczy Szaniec (miejsce kwatery głównej Adolfa Hitlera w latach 1941 - 1944) i Jezioro Śniardwy, w którym woda była zdecydowanie za zimna na kąpiel nawet dla Pawła :O - musieliśmy zadowolić się moczeniem stópek.
     Wymęczona wycieczką szłam do pracy z perspektywą 4-dniowego szkolenia z zakresu rachunkowości finansowej i nieubłaganie zbliżającym się czwartkowym egzaminem, zaczęłam się zastanawiać i układać w głowie plan kolejnego wyjazdu.. Bo takich nigdy dość, prawda?












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz