sobota, 3 września 2016

a kto to, a kto to?


 
     Tym razem trochę inaczej, w pełni spontanicznie, bez zbędnego kombinowania, wspomagając się jedynie moim ulubionym białym tłem i standardowo - samowyzwalaczem! O nie, wydało się! 

     Już początek września, a ja zupełnie o nim zapomniałam (nie wiem dlaczego, ale nie dziwi mnie wcale ten fakt.. hihi), a przypadkowe odnalezienie go pod ogromną stertą letnich ubrań skłoniło mnie do zaopiekowania się nim i zrekompensowania mu braku mojego zainteresowania przez tak długi okres czasu. Zawsze podobały mi się kapelusze, a pod wpływem bliżej nieokreślonej euforii kupowałam je iii.. później leżały gdzieś na półkach obrastając kurzem, bo przecież "do czego ja go założę?". Nasza niesamowicie fantastyczna pięciominutowa współpraca zaowocowała poniższymi zdjęciami, które udało mi się zrobić KALKULATOREM. 
     Wreszcie przyszedł weekend kiedy w pełni mogę zająć się sobą, trochę odpocząć, a ewentualnie w wolnej chwili - w przerwie od odpoczynku - zabrać się za naukę do wrześniowego egzaminu. Wciąż się pocieszam, że jeszcze mam ponad 2 tygodnie.. i tak codziennie przychodząc do pracy patrzę na kalendarz i odliczam dni do kolejnej porażki. Nie wiem co musiałoby się stać żebym wreszcie zrozumiała o co w tym wszystkim chodzi. Niby jeszcze nie panikuję, bo przecież do egzaminu zostało tyyyyle dni.. YHY.. nic bardziej mylnego, ale jak zawsze zdam sobie sprawę z tego jak te dni szybko lecą dopiero jakiś dzień przed zaliczeniem, a wtedy to już ręka, noga, mózg na ścianie. Heh, nie mogłam się powstrzymać, zawsze lubiłam to powiedzenie. A tak się składa, że ostatnie trzy weekendy zupełnie nie sprzyjały mojej spokojnej nauce - najpierw urodziny mojego chłopaka, tydzień później ślub i wesele naszych znajomych, a dwa tygodnie później impreza rodzinna z okazji 30 rocznica ślubu rodziców mojego chłopaka. Że w ogóle udało mi się przeżyć taki maraton! Muszę przyznać, że we wszystkich trzech przypadkach niedziela zleciała mi niesamowicie szybko, zanim zdążyłam powiedzieć "hamburger" był już poniedziałek, a ja siedziałam w autobusie, opierając głowę o szybę i jadąc na 8 do pracy. Natomiast pomijając już fakt znikającej niedzieli to każda z tych imprez była naprawdę super i muszę zaliczyć je do udanych! A jeżeli chodzi o wesele to od razu muszę się przyznać, że zjadłam nadprogramowy kawałek tortu, przez co później miałam wyrzuty sumienia (przepraszam, ale to nie moja wina, to było silniejsze ode mnie, on był po prostu za dobry :( ), przez cały ten dzień świetnie się bawiłam i wytańczyłam się po wsze czasy! Pozdrawiam zespół REDROOM - jesteście niesamowici i dwa tygodnie temu odwaliliście kawał dobrej roboty! :)
     Teraz żeby tylko udało się jakoś przebrnąć przez egzamin poprawkowy i przeżyć do 23 września - czyżby zasłużony urlop? Żeby było jasne: jak nie zdam to nie wracam do Polski, ooo nie! YOLO :D
Udanego weekendu! :)










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz